Krzysztof Zabłocki - Pożegnanie

Chociaż w taki sposób pożegnać Ciebie pra­gnę, mój Synu, skoro nie mogliśmy od­prowadzić na cmentarz Twoich zwłok, które pochłonęło dalekie i obce morze.

Odwiedzam Twój opustoszały dom, gdzie pozostawiłeś żonę i syna, patrzę na zgro­madzone latami dyplomy i puchary, pa­miątki Twych zwycięskich regat i kolej­nych rejsów, coraz dalszych i ambitniejszych. I nie mogę przestać myśleć o Two­jej żeglarskiej pasji, która Cię opanowa­ła już od lat chłopięcych i ukierunkowa­ła całe Twoje późniejsze życie. To ona od jezior mazurskich i Bałtyku wywio­dła Cię na Morze Śródziemne, na akwe­ny zachodniej Afryki i Morze Karaibskie; to ona Ci kazała przepłynąć Atlantyk od Kanady do Gdyni; to ona także sprawiła, że podjąłeś również ten rejs - ostatni i najtrud­niejszy - samotny rejs dookoła świata.

Myślę, że w Twojej pasji, dla wielu niepoję­tej, było w istocie coś więcej niż sama radość że­glowania. Było też niepogodzenie z rzeczywisto­ścią tamtych lat, szarą i wyzbytą perspektyw. Niepo­godzenie ze stanem, w którym los człowieka zależeć miał od ukorzenia się przed ową przemożną i wrogą siłą, która w owych czasach decydować chciała o wszystkim. Żeglarstwo przynosiło potwierdzenie wewnętrznej niezależności. Dawało wymierne po­czucie, iż to, czym jesteś, ostatecznie zależy od Ciebie. Dawało radość przezwyciężania własną sprawnością i sztuką nawigacji nieprzychylnych wiatrów i sztormów, morskiej ciszy i samotno­ści. Dawało Ci radość sprawdzania siebie w próbach coraz cięż­szych, stawiania sobie coraz wyższych wymagań, które wysiłkiem własnym udaje się pokonać. Łącznic z tą próbą ostatnią, najwię­kszą, która miała być ukoronowaniem wszystkich Twoich dotychczasowych dokonań i do której gotowałeś się od lat. I w niej odniosłeś widomy sukces, przemierzywszy w ciągu 12 miesięcy trzy oceany - Atlantycki, Spokojny, Indyjski. I ten rejs doprowadziłbyś do zwycięskiego końca, gdyby w Zatoce Ateń­skiej - tak już blisko mety - nie przecięła Twego szlaku piracka łódź.

Przeżyliśmy my, Twoi najbliżsi od chwili, gdy usiała łączność z Tobą, kilka naście ciężkich miesięcy niepewności i lę­ku. Przeżyliśmy czas czekania na jakąkol­wiek wiadomość, przypływów i utraty na­dziei. A zarazem czas niestrudzonych po­szukiwań, tak w tym regionie świata trud­nych. Nie byliśmy w naszej trosce i bólu osamotnieni, poznaliśmy smak ludzkiej so­lidarności i pomocy. Doświadczyliśmy jej od Twoich licznych przyjaciół - żeglarzy z kraju i z zagranicy. Doświadczyliśmy od naszych rodaków - pracowników polskiego MSZ, a zwłaszcza koordynującej poszukiwa­nia placówki w Sanie. Ale i od tylu ludzi nam nieznanych - Jemeńczyków i Somalijczyków, Wło­chów i Brytyjczyków, którzy - poruszeni losem pol­skiego żeglarza - uczestniczyli w poszukiwaniach. A tak­że od tych wszystkich, którzy w różnych miejscach globu łą­czyli się z nami w modlitwie o ich pomyślny wynik. Wszystkim im pragniemy wyrazić naszą gorącą wdzięczność.

Nie docieczemy naszym ludzkim rozumem, dlaczego właśnie teraz wezwał Cię Pan do siebie. Ale nasz ból łagodzi choć w ma­łej części świadomość, że pozwolił Ci przedtem spełnić Twoje marzenie, że pozwolił wcześniej zakosztować prawdziwego szczę­ścia, którego odblask drży w Twoich zapisach, w nagraniach i ka­setach, jakie z odległych wysp i mórz zdążyłeś nam przesłać. Że odszedłeś w momencie swojej pełni. Żegnaj, Krzysiu.

Janusz Zabłocki